teksty

Polska Wigilia

w tym twoim kolorowym liście
zbyt wielu słów ja nie rozumiem
my tutaj mamy polską wigilię
a ty tam w świecie co zwojujesz

u nas zadymka od tygodnia
dobrze pod kuchnią napalone
ojciec ubiera baranicę
już na zimową tylko stronę

czasami jeszcze wilcy straszą
podchodzą nam do samych okien
ale dopóki ogień płonie
to progi nasze dla złego za wysokie

tam za tą twoją cudną granicą
podobno życie jak na filmie
a u nas śniegi od tygodnia
my tutaj mamy polską wigilię

Biały Wiersz II

w kręgu zaklętym zimy co przyszła wczoraj
zaczarowani siedzimy to już pora
dłonie zmarzniete nocą grzejemy w ogniu
po śniegu biegamy boso tak dzień po dniu

biały wiersz ja i ty
słowa dwa w płatki śniegu zaklęte
słowa których nie powie nikt
nawet najcichszym szeptem

przez twoje czoło świetlisty przebiega równik
na północ chłodna niezdobyta tundra
a na południe las bukowy kwitnie
ciepły i drżący w oddechu błękitny

biały wiersz ja i ty
słowa dwa w płatki śniegu zaklęte
słowa których nie powie nikt
nawet najcichszym szeptem

biały wiersz ty i ja
słowa dwa co jak mróz w uszy szczypią
drżą w słuchawce niespokojnie jak wiatr
zanim świat srebrnym pyłem zasypie

ze śladow naszych w śniegu ciepłą szarość
wydziobać damy ptakom choćby zaraz
tylko czy sił nam wystarczy by bez żalu
w grudniowe zapaść zaspy za dni parę 

biały wiersz ja i ty…

Matka Boska spod Leskowca

Matko Boska spod Leskowca
końskich parskań słuchająca
dałbym Ci ja złotych jabłek 
dałbym Ci ja miodu słońca
czapę dałbym Ci futrzaną 
w sanie wsadził bym w niedzielę
i do Suchej bym pojechał
bieluteńko jak najbielej

sanna hosanna na śnieżnym dywanie
srebrem malowane modrzewiowe sanie

ech zawiało zasypało
w poniedziałek do roboty
śnieg bieluchny na gościńcu
tańczy ze śladami kopyt
człowiek ze mnie nieuczony
ale we wsi powiadają
że czasami ze śnieżycą
aniołowie przybywają

sanna hosanna na śnieżnym dywanie
srebrem malowane modrzewiowe sanie

Jest kilka wierszy

jest kilka wierszy których nikt za nas nie napisze
nut niespokojnych które zawsze chcesz usłyszeć
wieczorem mroźnym słów warkocze wplatam w ciszę

a papier jak śnieg biały po stole się panoszy
rysuję stado ptaków odlatują wierszem
puszystym kluczem kluczą z daleka pióra stroszą

a pióro ciężkie jak nad ranem z balu wracać
na mrozie skrzypi depcząc kartki alabaster
słowa zmęczone spać się kładą bez kolacji

a po słowa to kolejka długa w mojej głowie
że samemu mnie do rana czekać przyjdzie może
zachodzę w głowę nieraz by bez słowa odejść

jest kilka wierszy których nikt za nas nie napisze
o świtaniu wymykają się jak złodziej
gwiazd najważniejszych wskazujących drogę

Wiosna

Wiosna przyszła, a to Ty byłaś wiosną
ciepłym wiatrem okryta, jak paltem
jeszcze kwiaty na ścieżkach Twych rosną
jeszcze roszą się rankiem brylanty

Świta już, a Ty byłaś tu nocą
jeszcze cień Twój jak liść się kołysze
jeszcze gwiazdy dalekie migocą
Twoje kroki już brzmią coraz ciszej

Dookoła Ocean Spokoju
szumne drogi, co nigdzie nie wiodą
i dlatego o Ciebie się boję
i dlatego tak pędzę za Tobą

Spadły deszcze, a to Ty byłaś deszczem
w każdej kropli, od Ziemi do nieba
nad polaną mgła snuje się jeszcze
a mnie Ciebie jak wiosny potrzeba


Jeszcze nie koniec

to jeszcze nie koniec nocy
auta szumią i świt się kołysze
a ja czekam na pociąg poranny
w ciszę 

z niebotycznych świetlistych autostrad
z dróg płynących jak sen po horyzont
wiatrem piszę dwa słowa przetrwania
ciepłą bryzą

od tej drogi aż w uszach nam dzwoni
może usiąść chociażby na chwilę
jeszcze dzień może rok nam pozostał 
jeszcze mila 

i juz pięści zaciskam jak we śnie
jeszcze kwadrans a może godzina
za oknami upity księżyc
zima

Scroll to Top